Prezes domu mediowego przyjął uchodźców. Pokazali nam, jak żyją

Na nazwisko Jakub Bierzyński politycy PiS-u i narodowcy zgrzytają zębami. Jakiś czas temu poczuł się zawstydzony hejtem, dlatego z żoną przyjął rodzinę uchodźców.

– Tu były ohydne kafelki. Sama je przemalowałam – mówi Anna Bierzyńska, oprowadzając nas po mieszkaniu, w którym teraz mieszka muzułmańska rodzina z Tadżykistanu. Wchodzimy do kuchni i na szyję rzuca się jej trzyletnia F. Mała coś szczebiocze po polsku. – Jest niesamowita. Będziemy szukały z koleżankami przedszkola dla niej – opowiada gospodyni. W kuchni krząta się mama F. Nakłada kolejną porcję frytek starszej córce, która za chwilę wychodzi do szkoły. - O. jest niesamowicie zorganizowaną kobietą. Już dzień po wprowadzeniu się miała wszystko posprzątane – komentuje Bierzyńska. 

Rodzina Bierzyńskich udostępniła uchodźcom dom, z którego na co dzień nie korzystają i służył za pracownię oraz miejsce spotkań ze znajomymi czy współpracownikami.  

Na korytarzu natykam się na jej męża. To osoba, którą doskonale zna prawicowy internet. Z lubością powtarzają, że to on stworzył Ryszarda Petru. Analizy Bierzyńskiego są trudne do przełknięcia dla PiS-owców. Chwila rozmowy wystarczy, aby zrozumieć, dlaczego tak jest.

– To, co się dzieje obecnie, czyli odgrzewanie sprawy żydowskiej, budzenie fali antysemickiej, jest celowym działaniem. Uchodźcy jako materiał lękotwórczy wyczerpał się, dlatego pojawił się nowy. Budzenie leków i obaw to typowe zachowanie dla systemów autorytarnych –  podkreśla Jakub Bierzyński, prezes domu mediowego OMD.

Bez pardonu wytyka obecnej władzy obłudę. W maju w ubiegłego roku to on został zawstydzony. Pisał wówczas serię tekstów o tym, jak PiS wszczynając awanturę o uchodźców „zarządza przez strach” . Pod jednym z jego tekstów pojawił się typowy hejt, czyli “skoro tacy jesteście wspaniali, to sami przyjmijcie uchodźców pod dach”.

– Pisała to jakaś kobieta. Zamiast zdenerwowania, poczułem zawstydzenie… Bo w sumie kto ma pomóc, jeśli nie ja. Mam wszelkie możliwości. Teraz, gdy to zrobiłem, dochodzę do smutnego wniosku, że jako naród bardzo skarleliśmy, żeby gesty oczywiste, jak pomoc uchodźcom, urastały do rangi jakiegoś nadzwyczajnego czynu. Jaki gen nienawiści został posiany w naszym społeczeństwie? – pyta retorycznie.

Na propozycję spotkania nie odpowiedział od razu. Dziś zrobił wyjątek. – Zgodziłem się spotkać z wami, bo ta rodzina, a konkretnie Armulo, szuka pracy. W Tadżykistanie był dziennikarzem i fotografem. Musiałem go spytać o zgodę. Nie chcę naruszać prywatności jego i jego rodziny – dodaje Bierzyński.

Armulo jest szczupłym mężczyzną. Siedzi na krześle z podręcznym kalendarzem. Do pokoju wpada mała F. Jest obrażona, że tato nie może się z nią bawić. Armulo podaje jej telefon do zabawy. Mała daje całusa ojcu i znika na fotelu. – W areszcie w Tadżykistanie jeden z funkcjonariuszy powiedział, że mnie lubią, dlatego dają mi dwie godziny na opuszczenie kraju – opowiada Armulo.

To było już jego kolejne zatrzymanie. Pierwsze miało miejsce kilka lat wcześniej, gdy jechał robić materiał. Jego życie zmieniło się po represjach politycznych w 2015 roku w Tadżykistanie. Wtedy to w pierwszych dniach aresztowanych zostało 500 osób. Przez kolejne dni był szpiegowany. Co noc jego dom nachodziła policja albo nieznani “goście”.

– Po wyjściu z aresztu pobiegłem do żony. Radziła, abym natychmiast wyjechał. Ruszyłem ku granicy. Już byłem blisko, gdy na drodze zatrzymał nas OMON, specjalne oddziały policji. Kazali mi wysiąść. Gdy mnie prowadzili, myślałem, że to mój koniec – przełyka ślinę.

Funkcjonariusz gdzieś zadzwonił. Naszego rozmówcę wypuszczono. Dotarł do granicy, ale tam czekał kolejny problem: strażnik. – Postawił stempel, że nie mogę wyjechać – opowiada. Z kraju udało mu się wydostać po kilkunastu dniach, koczował na lotnisku, skąd wyleciał do Moskwy. W tym czasie do tego samego miasta dotarła już jego żona z dziećmi. Na początku grudnia wspólnie dotarli do polskiej granicy. – 10 dni koczowałem, aby przejść – mówi Armulo. – To i tak krótko – wtrąca Piotr Bystrianin, szef Fundacji Ocalenie. Dodaje, że przy wschodniej granicy z Polską koczują setki ludzi. – Państwo polskie wbrew prawo prawu nie pozwala im wjechać – podkreśla szef Ocalenia. To do niej zgłosił się Jakub Bierzyński.

Ocalenie uruchomiło program „Witaj w domu”. – Polski rządowy system integracyjny jest nieskuteczny. Po roku wsparcia uchodźca pozostawiony jest sobie samemu. Dlatego pojawia się problem bezdomności. Tym dotkliwszy, że to są rodziny wielodzietne – tłumaczy. W ubiegłym roku udało nam się pozyskać i wyremontować aż 4 mieszkania. “Aż”, ale potrzeba dużo więcej…

– Nie chodzi już o problem z pozyskaniem mieszkania. Brakuje środków na dopłaty do czynszów i organizację pomocy: naukę języka polskiego, pomoc psychologiczną czy szukanie pracy. Rząd nie daje nam na to ani złotówki. Pieniądze pochodzą od darczyńców czy z jednego procentu podatku. Będziemy wdzięczni za wpłaty. Dziękujemy też takim osobom jak pan Jakub. Razem możemy pomóc więcej – podkreśla Bystrianin.

Pani Anna przeprasza, ale musi wyjść dopilnować pakowania. W budynku jest magazyn mebli. Bierzyńska prowadzi fundację “Kółko Graniaste”, która pomaga m.in. dzieciom z terenów popegeerowskich. – Pochodzę z Olsztyna, czyli z regionu, gdzie było dużo takich gospodarstw. Docieram do wiosek, które nie ma na Google Maps – opowiada. – Załatwiamy sprzęt komputerowy, który miał być zutylizowany. Dostarczamy go do wiejskich świetlic z pakietem internetowym. Ostatnio przy współpracy z T-Mobile – wtrąca jej mąż.

Armulo uśmiecha się. Rozumie już podstawy polskiego. Wkrótce wspólny obiad z Bierzyńskimi. Czy się polubią? – Nie chodzi o to, aby mnie lubili czy czuli wdzięczność. Ja chcę im po prostu pomóc. W ten sposób pomagam też sobie. To, co możemy zrobić w obecnej sytuacji narastającej fali nienawiści, to odczarować lęk. Wyleczyć się sami z niego. Pryśnie wtedy cały ten syf – podkreśla Jakub Bierzyński.

Przed wyjściem na schodach natykam się na Armulo. Patrzy w słońce. - Rozmawiałem z bratem. Teraz w Duszanbe jest 15 stopni ciepła - mówi.

Autor tekstu: Włodzimierz Szczepański
Autor zdjęć: Maciej Stanik

Prezes domu mediowego przyjął uchodźców. Pokazali nam, jak żyją
  1. Section 1