Pause
Current Time 0:01
/
Duration Time 0:20
Remaining Time -0:19
Stream TypeLIVE
Loaded: 0%
Progress: 0%
0:01
Fullscreen
00:00
Mute
Playback Rate
1
    Subtitles
    • subtitles off
    Captions
    • captions off
    Chapters
    • Chapters

    "Nie wierzyłam w duchy. Teraz nie życzę tego nikomu" Byliśmy w nawiedzonym domu

    W drzwiach pokoju pani Krystyna zawiesiła koc, aby duch nie rzucał już sztućcami z kuchni, która jest na drugim końcu korytarza. Nagle o szafę uderza bateria. Krystyna Prokopska wzdryga się: – No właśnie, to nasz współlokator.

    Te doniesienia brzmiały wprost niewiarygodnie. Rodzina z Turzy Wielkiej uciekła ze swojego domu, bo nie była w stanie dłużej znieść tego, co się tam dzieje. Przez jakiś czas pomieszkiwali w oddziale tamtejszego Caritasu, a w sprawę “nawiedzonego” domu zaangażowano nawet księdza egzorcystę. No cóż, po takim wstępie nie pozostało nam nic innego, jak... sprawdzić to wszystko na własnej skórze.

    Do Turzy Wielkiej przyjeżdżamy, gdy zaczyna już zmierzchać. Przy wjeździe do wsi majaczy zarys niewielkiego pagórka. To stary, opuszczony cmentarz. Z niego doskonale widać okna domu, na którego poddaszu grasować ma duch. To zaledwie 20-30 metrów. Odruchowo ściskam niewielki woreczek w kieszeni płaszcza. Skrywa wahadełka. Kupiłem je w sklepie ezoterycznym w centrum Warszawy. – To najprostszy sposób na sprawdzenie, czy w domu jest duch – zapewnił sprzedawca i za kawałek metalu ze sznurkiem skasował 30 zł.

    Pause
    Current Time 0:17
    /
    Duration Time 0:23
    Remaining Time -0:06
    Stream TypeLIVE
    Loaded: 0%
    Progress: 0%
    0:17
    Fullscreen
    00:00
    Mute
    Playback Rate
    1
      Subtitles
      • subtitles off
      Captions
      • captions off
      Chapters
      • Chapters

      Nie zatrzymujemy się długo na cmentarzu. Idziemy dalej do sołtysa. Marek Waśkowiak w Turzy, do której sprowadził się z Olsztyna, mieszka od 12 lat. Na ścinie altany wiszą poroża, a przy drzwiach maska diabła. – W poniedziałek ma przyjechać egzorcysta. Chcemy już spokoju – opowiada Waśkowiak. Niewielka wieś pod Działdowem przeżywa najazd ciekawskich. Wszystko za sprawą ducha, który wypędził z domu rodzinę Prokopskich. Sołtys przyznaje, że pełen obaw poszedł do nawiedzonego domu. Żona nawet mu to odradzała, ale ciekawość zwyciężyła. – Jak byłem u nich, nic się nie działo. Wydawało się, że będzie spokój. Przywieźli córkę ze szpitala. No i wczoraj pani Krysia przyszła do mnie. Powiedziała, że musieli uciekać z domu – sołtys wydaje się być przejęty sytuacją rodziny.

      Pchani ciekawością idziemy do nawiedzonego domu. Znów mijamy opuszczony cmentarz. Przed domem stoi auto z napisem “Bóg jest miłością”. Jak się okazuje, to kolejna grupa modlitewna, która przyjechała walczyć z duchem. Tym razem przewodził im pastor. Prokopscy mieszkają na strychu. Na górę prowadzą strome schody. Nie możemy znaleźć włącznika światła. Idziemy po omacku. Po chwili drzwi się otwierają... na zewnątrz. Omal nie spadam ze schodów. – To czort – zaklinam pod nosem.

      Wchodzimy do długiego korytarza - w prawo kuchnia, w lewo rozświetlony pokój. Zaskakuje widok koca zawieszonego w drzwiach do pokoju. – Zawiesiłam koc, aby “on” nie rzucał sztućcami z kuchni -  pani Krystyna uprzedza moje pytania. Podchodzi do parapetu, na którym leży stosik sztuców. - To z dzisiaj - tłumaczy. Po chwili łapie kilka z lewej. – Tym rzucał wczoraj - wyjaśnia. Wśród przedmiotów są dwie metalowe kłódki. Dość ciężkie. Za oknem widać opuszczony cmentarz.

      – Gdy nie mógł rzucać, to za kocem zostawił nóż i świecznik – zapewnia. Gospodyni prowadzi do kuchni. W szufladzie, gdzie zazwyczaj są noże i widelce, zionie pustka. – Mimo to znalazł sobie inne przedmioty. Niedawno rzucił łyżką od serwisu, który jest na strychu. Gdy podnosiłam łyżkę, była gorąca – komentuje. Wskazówka w sekundniku zegara kuchennego obraca się nienaturalnie szybko, ale to już mi się tylko wydaje. – Ostatnio rzucił kieliszkiem o szafę z taką siłą, że rozsypał się w drobny mak – dodaje pani Krystyna.

      Rozstawiamy sprzęt do nagrywania, w tym dodatkową kamerę, aby objęła jak największą przestrzeń mieszkania. W pokoju bawi się dwójka maluchów. Uważnie na gości spogląda Marta, nastoletnia córka Prokopskich. Patrzy poważniej niż na swój wiek. Niedawno wróciła ze szpitala. – Źle się czułam z... nerwów. Denerwuje się z powodu tego ducha – wyjaśnia. Prokopska nie używa słowa duch. Mówi “on” lub współlokator. – Gdyby jeszcze nie rzucał, to można by było wytrzymać – zapewnia. Jak tłumaczy, rzut zazwyczaj poprzedza dziwny hałas. – Słychać go doskonale w nocy. Wiem wtedy, że za chwilę coś spadnie – tłumaczy.

      Niemal jak na zawołanie o szafę uderza bateria. Pani Krystyna gwałtownie się wzdryga. – No właśnie. Chcemy poznać jego imię, aby wiedzieć, czego potrzebuje, żeby sobie poszedł – tłumaczy. Rodzina wezwała na pomoc miejscowego proboszcza. – Nim przyszedł, zaczęła kapać woda z sufitu – zapewnia gospodyni. Odmówił różaniec i już miał wychodzić... – Wtedy w jego biret, który leżał na krześle, uderzyła kłódka. Ksiądz aż podskoczył – dodaje Kazimierz, mąż Prokopskiej. Nie wytrzymali, zamieszkali w noclegowni Caritasu. – My nie chcemy opuszczać tego mieszkania. Żyjemy tu ponad 15 lat – tłumaczy.

      Ostatni raz uciekali w środku nocy. Gdy zaczęli się pakować, “on” dał spokój. – Wystarczyło, że przerwaliśmy pakowanie, a zaczynał na nowo rzucać – opowiada Krystyna Prokopska. Otwiera drzwi do strychu. Natychmiast uderza podmuch zimnego powietrza. – Czasem, gdy leżymy, czujemy nagle powiew chłodu. Jakby przechodził po nas – dodaje. Szafa ze sztućcami stoi daleko w ciemnościach. Atmosfera tego miejsca sprawia, że odruchowo sięgam po wahadełko.

      Na chwilę zamykam się w zupełnych ciemnościach. Zimno oblepia. Pewnie z powodu opowieści o duchu wydaje się, że mrok ma oczy i patrzy z ciekawością na niespodziewanego gościa. W ciemnościach nie widzę, jak zachowuje się wykrywacz duchów. Po chwili otwierają się drzwi. Dzięki temu widać, że wahadełko się kręci. Wychodzę na korytarz. Uważniej przyglądam się “wykrywaczowi”. Pewnie dlatego gwałtownie zaczyna mi się kręcić w głowie. Spoglądam w bok, aby oderwać wzrok od wahadełka. Nie podejmuję się interpretacji, czy kawałek metalu na sznurku kreci się, gdyż drży mi dłoń, a może jest inny powód.

      Pause
      Current Time 0:00
      /
      Duration Time 0:17
      Remaining Time -0:17
      Stream TypeLIVE
      Loaded: 0%
      Progress: 0%
      0:00
      Fullscreen
      00:00
      Mute
      Playback Rate
      1
        Subtitles
        • subtitles off
        Captions
        • captions off
        Chapters
        • Chapters

        Sprawdziliśmy nagranie z drugiej kamery, moment uderzenia baterii w szafie. Niestety, nie obejmowała wszystkich domowników. Trudno wykluczyć, czy przedmiotem nie rzuciło, któreś z dzieci. Zwłaszcza, że żadne z nich nie było zaskoczone ani wystraszone nagłym uderzeniem.

        Idziemy do miejscowego księdza, by zapytać o zjawiska w mieszkaniu rodziny. W przykościelnej kaplicy widać trumnę i ciało. Zbierają się żałobnicy. Dzwonimy domofonem do plebanii. – Proboszcza teraz nie ma – odpowiada kobieta, która otworzyła drzwi. Większość napotkanych osób nie chce rozmawiać, a jak już, to poza kamerą. – Mieszkam tutaj 16 lat i nigdy nie było problemu z duchami. W przeciwieństwie do tej rodziny – mówi jedna z lokatorek kolejowych domów. Sołtys, Marek Waśkowiak, przyznaje, że wieś jest podzielona.


        – Jedni uważają, że to historia wymyślona dla korzyści, ale są i tacy, którzy wierzą, że tam coś jest – podkreśla. Do rozmowy wtrąca się przysłuchująca kobieta. – Może jej córka bawiła się w wywoływanie duchów? Wierzę, że coś może się tam dziać, bo w młodości, gdy była w internacie, współlokatorki wywołały ducha. Straszyło. Udało się go “odwołać” – twierdzi. O możliwości pojawienia się zjawy przekonany jest Przemek, młody mieszkaniec Turzy Wielkiej. – Nie było tej rodziny, a mieszkaniu włączyło się światło. Z chęcią poszedłbym zobaczyć, co się tam dzieje – mówi.

        Pause
        Current Time 0:01
        /
        Duration Time 0:21
        Remaining Time -0:19
        Stream TypeLIVE
        Loaded: 0%
        Progress: 0%
        0:01
        Fullscreen
        00:00
        Mute
        Playback Rate
        1
          Subtitles
          • subtitles off
          Captions
          • captions off
          Chapters
          • Chapters

          Natomiast najbliżsi sąsiedzi Prokopskich, czyli z mieszkań pod nimi, zapewniają, że u nich nie ma problemu z lewitującymi nożami. – Za to mamy problem z bałaganem, jaki oni zostawiają po sobie – komentują. I faktycznie, na miejscu, w którym starszy, panuje spory rozgardiasz.

          Pani Krystyna wzrusza ramionami na komentarze. Jej zdaniem nie wszyscy mają odwagę przyznać się, że mieszkanie nawiedza duch. Chwyta najmłodsze z raczkujących dzieci i poprawia bluzkę. – Nigdy nie wierzyłam w takie historie z duchami. Po tym, co przeszłam, wierzę i nikomu tego nie życzę – przekonuje.

          Pause
          Current Time 0:03
          /
          Duration Time 0:16
          Remaining Time -0:12
          Stream TypeLIVE
          Loaded: 0%
          Progress: 0%
          0:03
          Fullscreen
          00:00
          Mute
          Playback Rate
          1
            Subtitles
            • subtitles off
            Captions
            • captions off
            Chapters
            • Chapters

            Tekst: Włodzimierz Szczepański

            Video: Stefan Ronisz

            "Nie wierzyłam w duchy. Teraz nie życzę tego nikomu" Byliśmy w nawiedzonym domu
            1. Section 1
            2. Section 2
            3. Section 3
            4. Section 4
            5. Section 5